Jeżeli tylko możesz to zjaw się na naszych spotkaniach osobiście, weź ze sobą rodzinę i nie zapomnij zawiadomić przyjaciół

Uczucia prawdziwe po koncercie Tolka Murackiego :)

Jadzia

Bardzo lubię w Leśniczówkowych koncertach to, że nigdy nie wiadomo,  jak nam się one udadzą i nie wiadomo od czego zależy, jakie uczucie zabierzemy do domu zachwytu, radości czy może rozczarowania.

Moje oczekiwania co do koncertu Tolka  Murackiego były duże, choć raczej nieokreślone, gdyż nigdy go wcześniej nie spotkałam i nie byłam na żadnym koncercie z jego udziałem. Nie spotkałam go, a mówię o nim Tolek - jak wszyscy. Ale wszyscy (i On także) wiedzą, że to spoufalanie nie ujmuje mu godności należnej artyście, ale jest wyrazem naszego uznania go za kogoś zaprzyjaźnionego, za jednego z nas.

I kiedy po koncercie,  w ogródku,  do późnych godzin nocnych z oddaniem, ale przede wszystkim z radością, dzielił się z nami swoją poezją, wyciągał z zanadrza stare, wspaniałe kawałki, realizował koncert życzeń, to taki właśnie był - nie przyjął roli bohatera wieczoru, lecz współgospodarzył z Arkiem i Jasiem. A jednak aureola Artysty gdzieś mu się stale zza kołnierza wysuwała tyle pieśni, tyle dokonań, tyle wrażliwości i energii, tylu ludzi za sobą pociągał  tego nie dało się schować za skromnym uśmiechem.

I nagle zobaczyłam  wyraźnie, że on zdecydował się na koncert w Leśniczówce nie dla dodania sobie splendoru i przecież nie dla pieniędzy. I szkoda, że wakacyjna pora mocno przerzedziła grono bywalców tego miejsca. Bo on przyjechał tu, przywożąc dwóch wspaniałych instrumentalistów i dzierżył gitarę przez parę ładnych godzin, nie bacząc na zmęczenie i komary,  po to głównie, by ciągle pielęgnować w nas tę nieobojętność i umiłowanie śpiewania, byśmy wszyscy razem z nim trzymali się takiego sensu życia.
Nie chciałam patosu, chciałam tylko Tolkowi podziękować.